|
Został chrześcijaninem, grozi mu kara śmierci. |
|
Autor |
Wiadomość |
|
Azazel
Forumowicz.
Dołączył: 10 Gru 2005
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Wto 17:32, 21 Mar 2006 Temat postu: Został chrześcijaninem, grozi mu kara śmierci. |
|
|
Niemiecki wiceminister obrony Friedbert Pflueger zaapelował do społeczności międzynarodowej, aby zaprotestowała przeciwko groźbie, jaka zawisła nad głową afgańskiego konwertyty na chrześcijaństwo.
Abdul Rahman, który przeszedł na chrześcijaństwo, może zostać skazany w Afganistanie na karę śmierci, o ile odmówi przyjęcia z powrotem islamu. Nakaz prawa koranicznego - szarijatu - zabrania muzułmaninowi przechodzenia na inną religię.
Konstytucja islamskiej republiki Afganistanu, przyjęta w styczniu 2004 roku mówi, że "żadne prawo nie może być zasadniczo sprzeczne z zasadami świętej religii muzułmańskiej". Jeśli Rahman zostanie skazany, będzie pierwszym Afgańczykiem ukaranym za konwersję od czasu upadku reżimu talibów, którzy narzucili w kraju szarijat.
Jest to sytuacja "nie do zaakceptowania i powinna wzbudzić protesty całej społeczności międzynarodowej" - cytuje słowa Pfluegera dziennik "Bild".
"Niemcy uczestniczą w operacji stabilizacyjnej w Afganistanie, utrzymując tam kontyngent w sile 2450 żołnierzy. Po to, aby kraj ten stał się krajem demokratycznym, a nie żeby ogłaszano tam karę śmierci z powodów religijnych" - dodał Pflueger.
Według niemieckiej prasy, Rahman wyjechał z Niemiec do Afganistanu w połowie zeszłego roku.
"Nie jesteśmy przeciwko żadnej innej religii, szanujemy inne wyznania, ale według naszego prawa islamskiego karą dla muzułmanina, który zmienił wiarę, jest śmierć" - powiedział sędzia Sądu Najwyższego Afganistanu Ansarullah Maulawizada.
"Rahman wyznał, że nawrócił się na chrześcijaństwo 16 lat temu, kiedy był współpracownikiem organizacji pozarządowej w Pakistanie - powiedział sędzia, dodając, że oskarżony "nadal przyznaje, że wierzy w Biblię".
Sąd na wydanie wyroku ma dwa miesiące, aby dać czas oskarżonemu na "rozważenie swojej decyzji".
"Był muzułmaninem przez 25 lat nawrócił się na chrześcijaństwo dopiero 16 lat temu, mamy więc nadzieję, że okaże skruchę i w ten sposób odzyska wolność" - powiedział sędzia.
41-letniego Rahmana uwięziono 25 dni temu, po donosie jaki policja otrzymała od jego rodziny. Był on medykiem mudżahedinów, którzy walczyli z sowieckim najazdem na Afganistan w latach 80., potem pracował dziewięć lat w Rosji i Niemczech - powiedział jego ojciec Abdul Manan.
Według niego syn pojechał w 2002 roku do Niemiec i "stał się zupełnie innym człowiekiem".
Manan potwierdził, że doniósł na syna, kiedy Abdul nie pozostawił mu wyboru - nie okazywał szacunku rodzicom w związku z ich praktykami religijnymi i bił córkę, kiedy recytowała Koran. Powiedział, że nie oskarżył go o wyznawanie chrześcijaństwa, lecz że odkryli to agenci policji podczas przesłuchania i że to oni znaleźli w jego rzeczach Biblię.
Praktycznie cała, 28-milionowa ludność Afganistanu to muzułmanie - zaledwie jeden procent wyznaje hinduizm.
ONET
Ja to zostawie bez komentarza..
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
sfinks
Forumowicz.
Dołączył: 18 Paź 2005
Posty: 1644
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Wto 1:28, 28 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Za Szuaibim poszli inni ulemowie, wzywając nawet do dżihadu przeciwko Saudom. Nic dziwnego, że w takich warunkach Sultan, minister obrony Arabii, odmówił udziału swojego kraju w antyterrorystycznej koalicji. Jego syn Bandar, ambasador w Waszyngtonie, obrazowo wyjaśnił Amerykanom zawiłość sytuacji: - W zachodniej demokracji, kiedy tracisz kontakt z ludźmi, przegrywasz wybory. W monarchii tracisz głowę.
Na razie Saudowie stracili zimną krew. Od września ubiegłego roku do więzień trafiły setki walczących w Bośni, Czeczenii i Afganistanie saudyjskich weteranów, którzy mogliby stać się awangardą dżihadu przeciw domowi królewskiemu. A to znaczna siła - ocenia się ją na 10 tysięcy osób. Do więzienia powędrowała także nieokreślona liczba młodych ludzi, na ulicach miasta Abha manifestujących solidarność z rodzinami porywaczy amerykańskich samolotów. Władze nie odważyły się jednak uderzyć w najbardziej nieprzejednanych wahhabickich ulemów, obawiając się podcięcia w ten sposób gałęzi, na której w końcu sami siedzą.
Zabrakło petrodolarów
Arabię Saudyjską spajał nie tylko wahhabizm, scalały ją także dolary ze sprzedaży ropy naftowej. Dzięki nim tysiące książąt z rodu Saudów wiodło próżniaczy żywot na państwowym wikcie, a poddani nie buntowali się, gdyż sami korzystali z jednego z najbardziej rozbudowanych systemów opieki socjalnej na świecie. Saudyjczykom nie chciało się nawet pracować. Mieli od tego cudzoziemców, którzy stanowią zdecydowaną większość tamtejszej siły roboczej i jedną czwartą - a według niektórych danych nawet jedną trzecią - ludności państwa. Dobrobyt jednak skończył się, a Arabii zaczęła zagrażać gospodarcza zapaść.
Eksport ropy naftowej przynosi temu krajowi krociowe zyski, ale rząd ma kłopoty ze zrównoważeniem budżetu. Dług publiczny sięgnął w końcu ubiegłego roku 168 miliardów dolarów, w tym roku w budżecie zabraknie 12 miliardów dolarów. Zdaniem amerykańskiego ośrodka analitycznego Stratfor, winę za ten stan rzeczy ponosi rozbudowana biurokracja, pochłaniająca 55 procent wydatków państwa, rozpasana konsumpcja rodziny królewskiej, rozdęte wydatki na cele społeczne i dopiero w dalszej kolejności spadek cen ropy naftowej.
Próby zrównoważenia budżetu przez cięcia wydatków socjalnych napotykają opór, a w połączeniu z utrzymującą się stagnacją gospodarczą i niskimi cenami ropy naftowej mogą - jak ocenia Stratfor - skończyć się nawet rebelią, co zdestabilizuje roponośny rejon Zatoki Perskiej. "Przez dziesiątki lat rząd zaspokajał społeczne oczekiwania, powiększając deficyt [budżetowy - red.]. Obecnie jego kredyt wyczerpuje się, a rodzina królewska żyje na pożyczonym czasie" - czytamy w raporcie ośrodka.
Jeśli do kłopotów gospodarczych i buntu wahhabickich duchownych dodamy wrzenie wśród zamieszkujących Arabię szyitów, otrzymamy zaiste ponury obraz. Szyici są w królestwie Saudów poddanymi drugiej kategorii - nie wolno im zajmować wysokich stanowisk rządowych, a nawet obchodzić publicznie swoich świąt. Tymczasem stanowią około 15 procent populacji i mają już dość poniżenia. W 2000 roku wybuchły krwawe rozruchy w Nadżranie, przy granicy z Jemenem, wzniecone przez szyitów z sekty ismaelitów po tym, jak policja zamknęła ich meczet i skonfiskowała literaturę religijną. Do incydentów dochodzi też na wschodzie kraju, nad Zatoką Perską. Szyici stanowili do niedawna większość więźniów politycznych w Arabii. Obecnie za kratami przesiaduje - jak się wydaje - więcej zbuntowanych przeciw Saudom wahhabitów.
Co dalej, bracia Saudowie?
Saudyjscy książęta, którzy od purytańskiej wstrzemięźliwości wolą często życie playboyów na Riwierze, a także ich krewniacy, prowadzący światowe interesy, woleliby poszukać innej legitymizacji swojej władzy niż nieco anachroniczny wahhabizm. Pozostaje jednak pytanie: jeśli nie staliby już na straży ortodoksji i Mekki, to z jakiego powodu miano by utrzymywać armię błękitnokrwistych pasożytów, zamiast wprowadzić demokrację i oddać władzę ludowi? Zadają je sobie przeciętni Saudyjczycy przestraszeni zapaścią gospodarczą i wizją końca państwa dobrobytu. Inne pytanie nurtuje wahhabitów: skoro Saudowie nie chcą już być tym, kim byli, dlaczego nie odsunąć ich od władzy i nie oddać jej prawdziwym strażnikom ortodoksji - ulemom?
Król Arabii Fahd, który zasłużenie zapracował sobie na opinię playboya, od lat choruje. Faktyczną władzę sprawuje jego brat i następca tronu Abdullah. To on, surowy, skromny, prosty w obejściu, jest ostatnią nadzieją na utrzymanie sojuszu wahhabizmu i Saudów. Musi jednak zaprzestać ulegania "niewiernym", a to z kolei narazi go na pogorszenie relacji z możnym protektorem i obrońcą - Ameryką. Nadchodząca wojna Zachodu z Irakiem będzie dla Arabii Saudyjskiej czasem wielkiej, kto wie czy nie największej w jej historii, próby.
_________________________________________________________________________________________
Pełno jest głupoli ktorzy myslą że dostali prawo od Boga aby zabijać. USA jednak dzielą kraje na równych i równiejszych i nie chodzi tu o prawa człowieka jak widac w powyzszym artykule.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|