bllakk
Forumowicz.
Dołączył: 20 Maj 2006
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Pon 13:47, 05 Cze 2006 Temat postu: Przypadek Jima Sparksa. |
|
|
Przypadek Jima Sparksa
(fragmenty)
Relacjonuje Linda Moulton Howe
W roku 1995 spotkałam Jima Sparksa, który utrzymuje, że w stanie pełnej świadomości odbywa spotkania z „małymi, szarymi robotnikami oraz wyższymi prawdziwymi obcymi istotami lub sprawującymi nadzór, a także wysokimi reptoidami charakteryzującymi się masywnymi humanoidalnymi ciałami pokrytymi gadzią łuską”. Podobnie jak sierżant Jim Penniston, o którym pisałam wcześniej (patrz artykuł „Bliskie spotkanie z UFO w bazie lotniczej Bentwaters”, UFO, nr 3, 2001), Sparks uważa się za tłumacza lub ucznia „podstawówki” prowadzonej przez obce istoty. Pozwolił mi nagrać nasze wielogodzinne rozmowy dotyczące jego przeżyć. Niniejszy artykuł stanowi ich podsumowanie wzbogacone o liczne rysunki, przedstawiające to, co przeżywał. (Pełniejszy opis jego przeżyć można znaleźć w jego własnej książce Star People, Outsiders - Us? Or Them?, 1996).
Po ośmiu latach „przebywania w takiej bliskości, że czuło się odór ich cuchnącej zgniłymi jajami skóry”, Sparks wyrobił sobie własne poglądy na temat obcych istot. Przyznaje jednocześnie, że wciąż ma „dużo więcej pytań, niż odpowiedzi”. Denerwuje go, że nie może dowieść prawdziwości swoich kontaktów z nimi.
Sparks przyszedł na świat we włoskiej rodzinie 15 listopada 1954 roku. Jego prawdziwe nazwisko figurujące na akcie urodzenia brzmi Vincent Sparacino. Wychowywał się na południu Florydy, gdzie ukończył szkołę średnią i przez kilka lat studiował handel nieruchomościami. W roku 1979 przeniósł się do Houston w Teksasie, a póżniej do Północnej Karoliny, gdzie handlował ziemią oraz działkami budowlanymi, przy czym zawsze odczuwał silną potrzebę ochrony rosnących tam drzew. Szczęśliwy, żonaty, dobrze prosperujący, w roku 1988, mając trzydzieści cztery lata, stanął nagle twarzą w twarz z istotami z innych światów. Początkowo sądził, że postradał zmysły. Twierdzi, że podczas większości kontaktów był w pełni przytomny, nawet w budzącym grozę momencie nocnego „wyciągania” z łóżka wprost na pokład ich statku.
– Najczęściej bywam wyciągany w ten sam sposób, który nazywam „twardym”, jako że ma on jak najbardziej fizyczny charakter. Zabierają całe moje ciało. Najpierw słyszę niski, wibrujący dźwięk, jak gdyby ktoś kręcił w powietrzu biczem. Zazwyczaj dochodzi do tego, kiedy śpię w łóżku, około 3.30 nad ranem. Nie mam pojęcia dlaczego. Budzę się z normalnego snu i czuję w dołku znajome wirowanie. Wirowanie przesuwa się w stronę piersi, a kiedy dociera w rejon serca, serce zaczyna bardzo szybko uderzać. Odgłos czegoś kręcącego się w powietrzu przyspiesza, jak gdyby to coś zaczynało szybciej wirować, i jest bardzo głośny. Początkowo niski, osiąga coraz wyższe tony, tak wysokie, że w pewnym momencie czuje się, jakby głowa miała za chwilę eksplodować. Boisz się, że za chwilę umrzesz. Masz wrażenie, że twoje serce gna z prędkością miliona mil na godzinę, a potem pojawia się to uczucie przyspieszania. Zawsze jednak wydaje się mi, że jestem ciągnięty w dół – nigdy do góry. To tak, jakbym pędził w dół kolejką górską, tylko sto razy szybciej. A potem... hum... tracisz przytomność i już tam jesteś, zazwyczaj na pokładzie jakiegoś statku.
Sparks wyjaśnił, dlaczego sądzi, że najczęściej rzeczywiście jest fizycznie „wyciągany” z łóżka i dosłownie przenoszony przez sufit lub ściany, tak jak opisują to również inni wzięci.
– To kwestia ich technologii. Obce istoty we wszystkim polegają na wytworzonym polu. Pole to zapewnia kilka rzeczy: niewidzialność, możliwość pracy w jednym wymiarze przy równoczesnej częściowej obecności w innym, a także przenoszenie nas, ludzi, przez ciała stałe. Nie wiem, na czym polega zasada jego działania. Wiem tylko, że jest to jakieś pole. Kiedy jest włączone, wyraźnie to czujesz. Masz wrażenie, że jesteś magnesem albo źródłem elektryczności statycznej. To pole sprawia, że zwyczajna ściana staje się przezroczysta i możesz przez nią przejść. Pod jego wpływem cząsteczki jakoś się rozdzielają, zaś fizjologia ulega zmianie. Zapytałam Sparksa, czy w czasie kiedy widział przezroczyste drzwi i ściany, nie spał i był przytomny.
– Bardzo rzadko. Popadałem wtedy w oszołomienie i najczęściej traciłem przytomność, zanim do tego dochodziło. Świadomość odzyskiwałem już na pokładzie statku. Wiem, że to wszystko brzmi cholernie dziwnie, ale i tak robię, co mogę, żeby w tych niesamowitych okolicznościach nie wystraszyć się na śmierć i znaleźć w sobie dość odwagi na ustalenie, czego te dranie tak naprawdę chcą. Wiem też, że ich technologia umożliwia różne sposoby transportu i jednym z nich jest „sposób twardy”, kiedy przenoszą mnie tam w ciele, a nie bez niego!
– Dlaczego sądzisz, że masz wtedy ciało ?
– Bo mam do dyspozycji pięć lub więcej zmysłów.
– Ale przecież ludzie, którzy doświadczyli uczucia przebywania poza ciałem, opowiadają o czymś w rodzaju doznań zmysłowych.
– Czy teraz, rozmawiając ze mną, jesteś pogrążona w śnie?
– Nie.
– Jesteś o tym przeświadczona, prawda? Właśnie coś takiego mam na myśli.
– Dlaczego sądzisz, że w grę wchodzi jakaś technologia?
– Ponieważ wszystko, co robią obce istoty, jest technologią. Spędziłem z nimi tak dużo czasu i tak wiele razy widziałem te same czynności, że w końcu zacząłem co nieco chwytać. Jeśli pokażesz coś trzysta razy najgłupszemu psu, to nawet on w końcu czegoś się nauczy.
– Czy widziałeś kiedykolwiek, aby obca istota uruchomiła jakąś maszynę naciśnięciem guzika?
– Oni nie naciskają guzików. Wszystko jest sterowane myślami.
– Skąd to wiesz?
– Próbuję zrozumieć to, tak jak wszyscy inni. Widziałem coś, co przypomina komputer, tyle że o wiele bardziej skomplikowany. Można być na przykład w salonie lub w sypialni w towarzystwie jednej z tych istot. Na ścianach, podłodze, suficie lub wprost w powietrzu pojawia się mętne, żółtawe światło i widać zawieszone w nim symbole. Słyszysz narastające buczenie i symbole zaczynają się poruszać. Uważam, że obce istoty wywołują te rzeczy swoimi myślami, gdy są podłączone do oglądanego przeze mnie komputera.
– Jim, czy widziałeś kiedykolwiek, jak ta istota oddziałuje fizycznie na jakieś urządzenie i osiąga konkretny, zauważalny dla ciebie rezultat?
– Nie. Oni nie muszą fizycznie niczego dotykać. W myślach wydają polecenia swoim maszynom, a te robią, co trzeba. Dlatego właśnie mówię o technologii sterowanej myślami. (...)
Wiosną roku 1995 Jim Sparks odniósł wrażenie, że w kontaktach z obcymi istotami osiągnął kolejny poziom. Pozostając w pełni świadomym, otrzymał zadanie uspokojenia dziesiątków mężczyzn i kobiet przebywających pod gołym niebem, bez wątpienia uczestników zbiorowego wzięcia. Sparks nie był sparaliżowany, mógł swobodnie chodzić między ludźmi i pomagać im wejść do kilku dysków, a potem wewnątrz pojazdu. Sparks odczuwał wtedy dumę z powodu zaufania obcych istot, a także wyrzuty sumienia, gdyż pomagał im zapanować nad osobnikami własnego gatunku.
Później Jim Sparks przeżył wzięcie, które odmieniło go na zawsze. Od tej chwili owładnęło go obsesyjne pragnienie ocalenia lasów deszczowych. Chciał powstrzymać wyrąb i pożary, które je niszczyły. Przeżycie to, przytoczone poniżej za zgodą Jima, jest zagadkowe ze względu na występujący w nim jeszcze inny typ obcych istot. Te gadziokształtne istoty prowokują pytania o możliwe związki ze wzmiankami o żmii u Enocha w Zwojach znad Morza Martwego i Księdze Genesis w Biblii.
SPOTKANIE JIMA SPARKSA Z GADZIOKSZTAŁTNYMI HUMANOIDAMI,
ICH OSTRZEŻENIE I MOŻLIWE CELE
Przyciąganie zaczęło się tak jak zwykle, od niskiego, wirującego dźwięku, tyle tylko że tym razem był on cichszy i łągodniejszy. Znów zostałem sparaliżowany, ale szybko odzyskałem świadomość, jeszcze przed zakończeniem ostatniej sekwencji przenoszenia. Po raz pierwszy zobaczyłem, gdzie jestem.
Kiedy otworzyłem oczy, stwierdziłem, że znajduję się co najmniej tysiąc stóp [300 m] nad ziemią i z wolna opadam w dół. Pode mną rozpościerał się opuszczony lunapark. Unosiłem się nad staromodną, drewnianą kolejką górską i wcale sie nie bałem! Byłem spokojny i odprężony, a łagodny ruch sprawiał mi prawdziwą przyjemność.
Jakieś dwadzieścia [6m], a może trzydzieści stóp [9m] nad powierzchnią gruntu zacząłem kołysać się lekko w tył i przód, niczym wahadło - zupełnie jakby naprowadzano mnie na cel i dokonywano ostatnich korekt. A potem zobaczyłem kilkanaście ustawionych półkolem dużych postaci. Chociaż była noc, widziałem zarysy ich ciał, które były wielkie, nawet jak na ludzkie standardy. Parę cali nad ziemią straciłem przytomność.
Gdy zacząłem dochodzić do siebie, stałem na nogach. Głośno i wyraźnie słyszałem telepatyczny przekaz:
„Dalibyśmy ci ją, ale wiedzieliśmy, że nie miałoby żadnego znaczenia, jeślibyś sam jej nie zdobył. To był jedyny sposób, żebyś zrozumiał, częścią czego jesteś i co musisz zrobić”. (Teraz już wiem, że chodziło im o wiedzę).
Miałem jasny umysł i byłem w pełni przytomny. Otaczało mnie dwanaście wielkich humanoidalnych istot tworzących wraz ze mną niemal kompletny krąg. Istoty te miały co najmniej sześć stóp [1,8m] wzrostu. Wszystkie patrzyły na istotę stojącą na lewo ode mnie tuż przy mnie.
Jedyne widoczne źródło światła znajdowało się na jej twarzy, tak jakby rozbłyskiwał tam nałożony na nią hologram ludzkiego oblicza. Ludzkie rysy promieniowały światłem i miały zapewne ukryć jej prawdziwy wygląd. Postąpiła tak, żebym się jej nie obawiał. Istocie tej nie przeszkadzało, że gdy holograficzna głowa przemawiała, ruchowi warg nie towarzyszył żaden dźwięk.
Przekazywany mi telepatycznie głos nie był zsynchronizowany z ruchem warg! Ludzka twarz musiała być hologramem, ponieważ była przesunięta lekko w bok w stosunku do reszty ciała. Tym niemniej spełniła swoje zadanie, gdyż nie czułem strachu.
W czasie telepatycznego przekazu spostrzegłem, że wszystkie obce istoty koncentrowały swoje myśli na istocie stojącej na lewo ode mnie. Bez wątpienia wszyscy myśleli to samo, a myśli te brzmiały tak:
„Musisz zrozumieć parę rzeczy. Tak, to prawda, utrzymujemy kontakty z szefami waszego rządu oraz ośrodków władzy. Prawdą jest również, że zawarto pewne umowy, które utrzymuje się w tajemnicy przed społeczeństwem. To prawda, że w przeszłości pewna liczba ludzi straciła życie lub odniosła ciężkie obrażenia z powodu konieczności zachowania tego w tajemnicy. My nie przyłożyliśmy do tego ręki.
Skontaktowaliśmy się z waszymi przywódcami, ponieważ Ziemi zagrażają poważne kłopoty. Wasi przywódcy oświadczyli, że przeważająca część społeczeństwa nie jest gotowa na przyjęcie do świadomości naszego istnienia, więc zawarliśmy z nimi umowy określające czas, w jakim ludzie mają dowiedzieć się o nas. Ta część umowy nigdy nie została dotrzymana.
Uzgodniliśmy również, że w międzyczasie zostaną podjęte kroki w celu poprawy stanu środowiska naturalnego waszej planety z wykorzystaniem naszych rad i technologii. Mówimy tutaj o radach, gdyż respektujemy fakt, że jest to wasza planeta, a nie nasza. Wasz rząd nie dotrzymał także i tych ustaleń”.
Odbierałem bardzo silne emocje, czułem się porzucony przez te istoty. Są zupełnie inne. Nigdy przedtem inne obce istoty nie budziły we mnie prawdziwych emocji. To, co czułem, wcale nie było miłe. Miałem wrażenie, że poniosłem ogromną stratę. Nie mogąc się powstrzymać, zapytałem: „Chyba nas nie zostawicie, prawda?”
Nastała długa cisza, podczas której narastało we mnie poczucie niepowetowanej straty. Zapytałem ponownie: „No więc jak?” Ponownie zapanowała cisza.
W końcu nadeszła odpowiedź: „Nie. Teraz koncentrujemy naszą energię na przeciętnym człowieku. Wasze powietrze, wasza woda są skażone. Wasze lasy, dżungle, drzewa i rośliny umierają. W waszym łańcuchu pokarmowym pojawiło się kilka wyrw. Posiadacie ogromne ilości broni nuklearnej i biologicznej, wasza planeta jest przeludniona. Ostrzeżenie: Zbliżacie się do punktu, kiedy będzie już za późno, chyba że zaczniecie natychmiast działać. Istnieją lepsze metody pozyskiwania energii oraz żywności, bez wywoływania dalszych zniszczeń planety.
Sprawujący władzę są tego świadomi i są w stanie wprowadzić te metody do powszechnego użytku”.
„To dlaczego jeszcze tego nie robimy?”- zapytałem. Zapadła cisza. Sytuacja była bardzo dziwna, bo widziałem, że cała grupa zastanawia się i wypowiada swoje myśli równocześnie. Byłem zadowolony, ponieważ uczestniczyłem w uczciwej naradzie! Najważniejsze zaś było to, że po raz pierwszy otrzymywałem bezpośrednie odpowiedzi na moje pytania. „Dlaczego nie stosujemy jeszcze tych nowych metod?”
„Bo ci u władzy postrzegają je jako zagrożenie bezpieczeństwa”.
Wtedy wkurzyłem sie nie na żarty i spytałem: „Chcecie mi wmówić, że ludzie sprawujący władzę dysponują możliwościami ocalenia i ulepszenia tej planety, ale tego nie robią?” Myśl, że taka technologia była ukrywana przed społeczeństwem z powodu czyjejś paranoi i chciwości, wzbudziła we mnie wściekłość, co te istoty z pewnością zauważyły. Czy jednak była to prawda?
„Amnestia”.
„Co takiego?”
„Całkowita amnestia. Dla tych u władzy, rządów i przywódców, którzy ukrywali prawdę. Nie można obciążać ich odpowiedzialnością za błędy przeszłości. To jedyny sposób, żeby ci przywódcy ujawnili prawdę. Musicie tak postąpić, jeśli chcecie razem pracować i przetrwać”.
Zapadła cisza, jak gdyby chcieli, żebym przemyślał ich słowa. To była gorzka prawda. Jeżeli ktoś miał powody, aby znienawidzić własny rząd, to właśnie ja i osoby mi podobne. Większość wzietych wciąż uważa siebie za ofiary poddawane nieustanemu ośmieszaniu. Kiedy polityka własnego rządu sprowadza się do powtarzania: „Jesteś, po prostu, szalony”, rodzi to jeszcze większy ból.
Jednak w tym momencie rozum powinien był zapanować nad emocjami, dlatego też spytałem: „Gdzie w tym wszystkim jest moje miejsce? Co mógłbym zrobić?”
„To, co już robisz. W przyszłości przekażemy ci znacznie więcej wiedzy. Choć wiele juz rozumiesz, pokażemy ci znacznie więcej. Nadal pracuj z ludźmi, którzy do ciebie przychodzą. Mamy świadomość, że na całym świecie powstają małe grupy. To właśnie ci ludzie są przygotowywani na poznanie prawdy, uważamy ich za rdzeń. Najważniejszy jest stan waszej planety. Pierwszym krokiem wiodącym do rozwiązania tego poważnego problemu jest amnestia. Mamy na to radę. Dowiesz się więcej w najbliższej przyszłości”.
W trakcie tej rozmowy zaczął padać deszcz. Lało jak z cebra, a te istoty nie zwracały na to najmniejszej uwagi i w ogóle nie próbowały szukać schronienia. Nie musiały, bo deszcz nas nie moczył. Choć staliśmy na otwartej przestrzeni pod gołym niebem, nie dotknęła nas ani jedna kropla. Zapewne chroniło nas jakieś pole elektryczne. Słyszałem odgłos padających kropel, te jednak zatrzymywały się na wyraźnie widocznej granicy, która biegła wokół nas i wyznaczała suchy obszar.
Na zielono zaznaczyłem fragment , który przypomina mi trochę wejście w OOBE. Czyżby obcy zabierali tylko jego ciało astralne.
Ale ogólnie , co o tym myślicie???
Post został pochwalony 0 razy |
|
|